W dzisiejszych czasach łatwo o epidemię. Po Ziemi spaceruje/czołga się/biega/jeździ kilka miliardów ludzi. Zarazki mają doskonałą szansę rozprzestrzeniać się, zabijać, zarażać i nikt nie powinien mieć co do tego wątpliwości. I pomimo wyraźnych ostrzeżeń z ciepłych państw Ameryki Południowej, żaden inny kontynent nie postanowił zareagować...
Pierwsze ostrzeżenie przyszło ze stolicy Brazylii 12 października 2018 roku, a otrzymał je Barack Obama, zasłużony prezydent USA. Wiadomość brzmiała następująco:
"Ze wszystkich zakątków Brazylii otrzymujemy wiadomości o dziwnym zachowaniu ludzi. Społeczeństwo mówi o zwiększonej podatności na światło u chorych, o zmianach skórnych i agresywnym zachowaniu wobec każdej poruszającej się istoty lub przedmiotu. Osoby takie nazywamy Chorymi, choć nie wiemy, czy ich odmienne zachowanie spowodowane jest jakąkolwiek chorobą. Mimo to prosimy o zamknięcie drogi do kontynentu Ameryki Północnej. Nie chcemy narażać reszty ludzkości na niebezpieczeństwo, które, według brazylijskich specjalistów, wydaje się bardzo prawdopodobne i być może nawet śmiertelne."Prezydent USA po długich naradach zgodził się, by odizolować Amerykę Południową od jej północnego sąsiada wzdłuż granicy Meksyku i Gwatemale/Belize.
25 października 2018 roku otrzymano kolejną wiadomość.
"Brazylijscy naukowcy pracujący przy badaniu próbek pobranych od Chorych 20 października zostali zarażeni przez tajemniczy i nieznany dotychczas, jak się okazało, grzyb nazwany QR (Quick Reaper, w dosłownym tłumaczeniu Szybki Zabójca). Odizolowano zarażonych naukowców i obserwowano ich przez prawie trzy dni. Już po kilku godzinach od skażenia rozpoznaliśmy, którzy zaczęli przeobrażać się w Chorych. Zwyczajnie zachowywało się sześciu specjalistów w wieku powyżej 50 lat. Wszyscy Chorzy byli młodsi.
Po 12 godzinach wypuściliśmy szóstkę ocalałych z pracowni, dalej obserwując zmieniających się nie do poznania Chorych.
Po 22 godzinach na skórze pozostałych 9 osób rozpoznaliśmy zmiany skórne opisywane przez świadków zachorowań na ulicy. Na ramionach, dłoniach i szyi pojawiły się brązowo-czerwone wrzody. Z całą pewnością rozrastały się, by po 2 godzinach zakryć całe ciało Chorego.
30 godzina męki okazała się najbardziej przerażająca. Grzyb - ocalali naukowcy rozpoznali we wrzodach charakterystyczne cechy grzyba - rozpoczął zmianę Chorych w Grzybniaka. Nieprofesjonalna nazwa, tak, ale inaczej nie da się tego nazwać. Gałki oczne Chorych zaczęły czerwienieć, aż w końcu pryskały, a na ich miejscu pojawiały się dwie kule brunatnego grzyba. Naukowcy podejrzewają również, że grzyb podobnie przeobraża wszystkie organy wewnętrzne Chorych (a po tej metamorfozie Grzybniaków).
Po 36 godzinach zaobserwowaliśmy zmianę, która wzbudziła w nas nadzieję, że pomimo tak straszliwych zmian Chorzy mogą wrócić do normy. Uspokoili się, mogliśmy zapalić światło i nie było śladu po negatywnych reakcjach. Na dodatek grzyb zaczął odpadać, odsłaniając - niestety - pokaleczoną, rozerwaną skórę. Jedyne, co nas zaniepokoiło, to nagły głód. Do tej pory Chorzy/Grzybniaki nie spożywali podrzucanych przez nas posiłków. Po uspokojeniu się całą dziewiątka rzuciła się na tace z jedzeniem, drapiąc się i bijąc, by zyskać jedzenie. Myśleliśmy, że jest to zachowanie normalne, w końcu pościli przez ponad jeden dzień. Ale później stało się jasne, że choroba postępuje.
Podrzuciliśmy im surowego królika (martwego rzecz jasna). Jeden z Chorych prawie odgryzł podrzucającemu jedzenie palce. Następnie każdy z naukowców bez namysłu rzucił się w kierunku królika. Podczas walki o posiłek jeden z Chorych rzucił drugim o ścianę, zabijając go. Niewiarygodna siła - ot co. Kolejne stadium. Od tej pory Grzybniaki stały się Siłaczami lub nazywanymi zamiennie Gąsienicami (podobne jak te małe stworzonka zdolni byli zjeść wszystko).
Po 48 godzinach nie mieliśmy wątpliwości, że mamy do czynienia z czymś przerażająco brutalnym i na pewno zdolnym do przetrwania. Zamiast grzyba w oczodołach Siłaczy zaczęły pojawiać się czarne punkty. Niedługo później przybrały one postać obracających się oczu. Widać również było przyspieszony oddech i twardniejący na nowo grzybny pancerz. Jeden z Chorych zdawał się być jednak bardziej świadomy niż inne. Cały czas siedział na podłodze i nie ruszył się nawet o milimetr, cały czas przyglądając się jednemu z naukowców - Peterowi Collinsowi. Po trzech godzinach wyczekiwania spostrzegliśmy, że wokół spokojnego Chorego gromadzą się inne osobniki, a pomieszczenie, w którym znajdowaliśmy się my, ludzie, wypełnia dziwny zapach. Do tej pory był to silny smród stęchlizny, wtedy stał się delikatniejszy, słodki.
Naukowiec, na którego spoglądał zarażony, po 50 godzinach obserwacji stwierdził, że powinniśmy się usunąć z pomieszczenia do bezpieczniejszego miejsca. Przeszliśmy więc dalej, o jeden pokój. Z Collinsem zostali pozostali naukowcy. Znali się przecież na rzeczy. Jednak to, co zobaczyliśmy, było niewiarygodne i nawet oni nie byli zdolni tego przewidzieć.
Collins bez wahania podszedł i otworzył drzwi izolatki! Wszyscy Chorzy wystrzelili przez drzwi i rzucili się na starych naukowców, oszczędzając jednego, tego który uchylił im wrota wolności. Peter natomiast podszedł do wciąż siedzącego i spoglądającego na niego Chorego. Wyciągnął do niego rękę jak do równego sobie człowieka. Co było jeszcze bardziej szokujące - Chory podał mu swoją twardą pokrytą grudkami grzyba dłoń. I wtedy skończyła się sielanka, bo Samiec Alfa, jak nazwaliśmy tego inteligentnego Chorego, powalił starego Collinsa na ziemię, jednym potężnym rzutem łamiąc mu chyba wszystkie kości.
Musieliśmy uciekać. Chorzy zaczęli nacierać na szkło, za którym staliśmy.
Po 50 godzinach nieustannej obserwacji wiedzieliśmy już, że Amerykę, o ile nie cała planetę, czeka przykry koniec, jeśli ktoś nie powstrzyma rozwoju grzyba."
Barack Obama nie otrzymał już później żadnej wiadomości od prezydenta Brazylii. Podarowano mu jednak - dokładnie po miesiącu - epidemię QR, który przenosił się w powietrzu za pomocą zarodników wydzielanych przez Grzybniaki, tylko i wyłącznie to stadium przeobrażenia. Ugryzienie lub bezpośredni kontakt fizyczny z Chorym może, ale nie musi doprowadzić do zarażenia.
Do Afryki grzyb dostał się po roku, 5 grudnia 2019 roku. Wiadomo już było, że potrafi się on rozwijać wyłącznie w ciepłym klimacie, co sprawiało, że w pewnym stopniu Europa i Azja oraz Kanada były bezpieczne. Niedługo później okazało się, że niekoniecznie, że QR nie jest zwykłym bezmyślnym pasożytem, a błyskawicznie przystosowującym się i ewoluującym organizmem żywym.
Kolejny rok przetrwały tylko najzimniejsze państwa, takie jak: Kraje Skandynawskie, Wielka Brytania, Rosja, Alaska, Grenlandia, północna Polska i górne krańce Kanady. Tylko tam grzyb QR nie zdołał się rozwinąć, było mu zbyt zimno.
Kolejny rok przetrwały tylko najzimniejsze państwa, takie jak: Kraje Skandynawskie, Wielka Brytania, Rosja, Alaska, Grenlandia, północna Polska i górne krańce Kanady. Tylko tam grzyb QR nie zdołał się rozwinąć, było mu zbyt zimno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz